"Ifigenię w Taurydzie" Goethego, poniedziałkowy spektakl w teatrze telewizyjnym, uważam za wzorowe widowisko w swym gatunku. Rzadko się zdarza, by dramat teatralny lub jakikolwiek inny tekst literacki tak szczelnie przylegał do wymagań szklanego ekranu, tak harmonijnie zgadzał się ze środkami artystycznego wyrazu, jakimi operuje telewizja. Klasyczna jedność czasu i miejsca akcji, dramatyczność tkwiąca w słowie nie w działaniu, zagęszczenie fatalizmu ciążącego nad Ifigenią - wszystko pozwala grać tę sztukę samymi twarzami, obserwować najlżejsze drgnienia serca, prześwietlać myśli i przeżycia. Tak też przygotował sztukę Erwin Axer. Operował wyłącznie zbliżeniami, kładł akcent na słowa, na staranne przekazanie tekstu poetyckiego, pięknie przełożonego na współczesną polszczyznę przez Edwarda Csato. Forma przedstawienia była odpowiednia dla ładunku treści. Jaki to ładunek? Przypomnijmy w skrócie antyczny mit o I
Tytuł oryginalny
Heroiczna Ifigenia i nowy film seryjny (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Olsztyński nr 36