Obsadzenie mnie w roli Henryka jest z pewnością nowym wariantem interpretacji "Ślubu". Ta propozycja od razu wydała mi się interesująca, aktywna, pobudzająca. Panowie Witold Gombrowicz i Jerzy m Grzegorzewski zawsze mnie przewiercali. Grzegorzewski jest artystą bardzo silnie "słyszącym" czas, w którym żyje. Reaguje na niego. Nie chciał prawdopodobnie, aby była to jeszcze jedna inscenizacja "Ślubu", w której idzie o odegranie partytury Gombrowicza, dobrze znanej wszystkim zainteresowanym. "Ślub" jest długim dramatem, w wielu momentach ateatralnym. Za długim, dzisiaj nikt tak dużo nie mówi. Henryk tak dużo mówi o sobie i o świecie, w którym żyje, że nie sposób go jednoznacznie określić. Nieustannie zadaje pytania i próbuje na nie odpowiedzieć. Odpowiedzi, które otrzymuje, są szczątkowe, zawsze względne. Uzyskuje odpowiedź, zadaje następne pytanie i tak aż do śmierci. Dziś jestem przekonany, że Henryka powinien grać dojrzały czło
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Wyborcza: Stołeczna" nr 72