"Draculę" w reż. Macieja Korwina i Jarosława Stańka w Teatrze Muzycznym w Gdyni obejrzał Tadeusz Skutnik.
Nie światło dzienne. Nie czosnek, proszę państwa. Nie osinowy kół wbity w serce. Nie odrąbana głowa uwalnia od wampira. Świat od Draculi uwolniła szalona miłość Lorraine, dzięki której Dracula "dostąpił łaski śmierci" - jak mówi Agnieszka Babicz. Czyli uwolnił się też od siebie. Musical romantyczny "Dracula" Teatr Muzyczny z Gdyni zrealizował ze zwykłym sobie rozmachem, by nie powiedzieć - rozrzutnością. Dotyczy to właściwie każdego składnika przedstawienia. A więc choreografii, scenografii, kostiumów (bajecznych!), efektów specjalnych, nawet muzyki orkiestrowej i chóralnej (zdaje się mocno podrasowanej w trzecim akcie na hard-disco), oraz oczywiście też nader licznej obsady. Akt pierwszy dzieje się w XV wieku, drugi bodaj w XIX, a trzeci współcześnie. Akt po akcie widać, jak problem Draculi staje się tylko jego problemem, jego chorej miłości, skutkiem której, obłożony klątwą, nie może umrzeć, a chciałby - bo ma dosyć. Świa