To nie był zwyczajny spektakl. Berlińska grupa entuzjastów teatru i gier komputerowych postanowiła wciągnąć widzów w świat giełdowych rozgrywek, manipulacji i finansowych spekulacji. Wciągnąć dosłownie. Nie trzeba było długo czekać, żeby zorientować się, że widzowie są graczami, a spektakl grą, w której uczestniczą - pisze Gabriela Cagiel w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Wprowadzenie wyjaśniało, że grupka 12 osób, bo tylu właśnie widzów/graczy wchodziło do tego świata, uczestniczy w rozgrywce. To oni zadecydują, czy dojdzie do katastrofy, czy do spektakularnego zwycięstwa. Założyliśmy słuchawki (spektakl tłumaczony był symultanicznie z języka niemieckiego), przekroczyliśmy próg zaaranżowanej gry i w tej samej chwili stało się jasne, że interaktywność ze strony widzów nie będzie polegała wyłącznie na podejmowaniu prostych decyzji, ale na faktycznym działaniu. W korytarzu, w którym się znajdujemy zdezorientowana dziewczyna powtarza: "Co ja teraz zrobię? Przecież nie pójdę tam w jednym bucie". Drugi but leży na ziemi, obok niego oderwany obcas, rozsypana zawartość damskiej torebki. Dziewczyna ubrana jest elegancko, można domyślać się, że wybiera się na spotkanie służbowe. A my przez chwilę tkwimy w miejscu i przyglądamy się. Wystarczy jednak kilka powtórzeń i dociera do nas, że jeśli czegoś nie