- Jak rzadko po moich wyczynach reżyserskich, miałem wyjątkowo dobre recenzje. I nie wiem, co o tym sądzić. Czy to dobrze, czy źle. Przecież krytycy zwykle o farsach nie piszą w ogóle, albo krytycznie, mając ten gatunek w pogardzie - mówi JERZY BOŃCZAK, aktor i reżyser, niedawny jubilat.
Jerzy Bończak w tym roku obchodzi 35-lecie pracy artystycznej. - Nigdy nie chciałem być amantem, bo do tego przede wszystkim trzeba mieć warunki. A ja wyglądam, jak wyglądam, mówię, jak mówię i jestem od lat obsadzany w rolach charakterystycznych, co mnie bardzo cieszy, bo są to role niezwykle bogate. W przeciwieństwie do amanckich - zwykle monotonnych, gdzie najczęściej gra się ..po warunkach". Zadebiutowałem w olsztyńskim teatrze tytułową rolą Gagatka nagrodzoną na Ogólnopolskim Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Katowicach. Rok później w warszawskich Rozmaitościach grałem hultaja, zaś w następnym sezonie byłem Dylem Sowizdrzałem. Ten łobuzerski tryptyk i w pewnym sensie moją wizytówką - żartuje Jerzy Bończak, który w tym roku obchodzi 35-lecie pracy artystycznej. Na swój i Karola Strasburgera jubileusz wyreżyserował w warszawskim teatrze Komedia angielską farsę "Jeszcze jeden do puli" [na zdjęciu], w której również zagrał i to role