"Teatr dramatyczny znajduje się w regresie; sądzę, że lata dziewięćdziesiąte będą należały do opery" - powiedział Adam Hanuszkiewicz (znakomity aktor i reżyser przyrzekł przedstawicielowi ,,Ruchu Muzycznego" obszerniejszą rozmowę na ten temat w niedalekim czasie) - i, konsekwentnie, przyjął zaproszenie dyr. Sławomira Pietrasa do wyreżyserowania przedstawienia "Traviaty" w Operze Wrocławskiej. Każdy, kto oglądał choć parę arcydzieł polskiego dramatu narodowego inscenizowanych przez Hanuszkiewicza (nie mówiąc już o osławionym spektaklu "Balladyny"), mógł łatwo przewidywać, że i arcypopularna opera Verdiego w jego ujęciu daleka będzie od stereotypu, do jakiego większość operowych bywalców przywykła. I istotnie: od razu na początku okazuje się, iż przedstawienie to obywa się w ogóle bez kurtyny. Naturalną tego konsekwencją staje się fakt, iż orkiestralny wstęp (mimo że krótki) nie może rozbrzmiewać przy scenicznym bezruchu - toteż
Źródło:
Materiał nadesłany
"Ruch Muzyczny" nr 21