Adam Hanuszkiewicz najchętniej mówił o sobie, i to zawsze z najwyższym uznaniem. Do anegdot przeszła jego kwestia: "Zaczynamy próbę, światła na mnie" - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Nazywany był "barbarzyńcą w ogrodzie tradycji", jego spektakle teatralne wzbudzały niesłabnące dyskusje. Starsi odsądzali go od czci i wiary, wśród młodych miał wyznawców, dla których był niekwestionowanym guru. Przeciwnicy zarzucali mu drogę na skróty, efekciarstwo, zwolennicy kochali za to, że w nudne szkolne lektury tchnął ducha. W tym roku minie pięć lat od śmierci Adama Hanuszkiewicza. Ten czas jest dość bezwzględny wobec dzisiejszych młodych awangardystów, których "nowatorskie wizje" są często jedynie odpryskami awangardy proponowanej przez niego przed laty. Na tle dzisiejszych "niepokornych" jawi się jako artysta niezwykle kreatywny, o oryginalnych poglądach, konsekwentny w swojej wizji, duch prawdziwie wolny, ale też uroczy kabotyn, kroczący własną drogą, nieuwikłany w środowiskowe koterie ani polityczne układy. Okazją do przypomnienia fenomenu Hanuszkiewicza jest książka "Reszta jest monologiem" wydawnictwa BoSz, zawierająca seri�