- Po piętnastu latach pracy w Kabarecie Olgi Lipińskiej już nic mnie nie zadziwi. Przeszłam tam przez wszystkie epoki, od arystokratki po
kloszardkę. Byłam nawet Stańczykiem i królem Zygmuntem III, nie mówiąc o urzędniczkach, chłopkach i zakonnicy - mówi aktorka.
Jest prawdziwym wulkanem energii. Ale teraz chciałaby trochę zwolnić, by odpocząć na łonie rodziny i przyjaciół. Wykorzystuje Pani na co dzień swą popularność? - Zdarzało się, że doświadczałam sympatii urzędników, gdy musiałam coś załatwić. Trafiłam na kogoś, kto akurat lubił serial, w którym grałam i ten ktoś nadał sprawie szybsze tempo. To było bardzo miłe. Ale czasami można się rozczarować. Rozczarować? - Kiedyś z Rysiem Rynkowskim i Bogusiem Mecem przez pomyłkę jechaliśmy samochodem pod prąd. Zatrzymała nas policja. Policjant wypisuje mandat Rynkowskiemu, a Rysiek kręci się wokół niego, wreszcie mówi. "Co, nie poznaje mnie pan?". A policjant na to: "Poznaję, ale nie lubię". Z tego płynie morał, że nie ma co liczyć na specjalne traktowanie ani nastawiać się, że popularność może komuś ułatwić życie. Wciąż Pani jeździ na motocyklu? - W ubiegłym roku nie jeździłam. Ale nie powiedziałam jeszcze ost