Czy naprawdę to rząd i parlament powinny decydować, a prezydent Rzeczypospolitej podpisem swym zatwierdzać warunki kontraktu aktora z Opola, Rzeszowa, Torunia? - założenia projektu ustawy kulturalnej komentuje Robert Mazurek w Rzeczpospolitej.
Już są! Długo zapowiadane reformy ustrojowe Tuska ruszyły z kopyta. Zgodnie z przeforsowaną przez anglojęzycznych członków rządu (Sikorski, Rostowski, jego córka) zasadą "first things first" zaczniemy od ustroju teatrów. Niech państwa nie zwiedzie krotochwilny ton, po prostu ten autor nie umie pisać inaczej, ale sprawa jest poważna. Oto do konsultacji społecznych trafił projekt ustawy o artystach. Filharmonię i inne takie sobie darujmy, masową wyobraźnię rozpaliły wszak przepisy dotyczące aktorów. Wynika z nich ponoć, że dyrektorem teatru, jak prezydentem Najjaśniejszej, będzie można być najwyżej przez dwie kadencje. Ale za to ów dyrektor będzie panem życia i śmierci aktorów etatowych, którzy bez jego pisemnej zgody nie będą mogli grać w serialach. Jak wiadomo, seriale to nasze dobro narodowe, klejnoty koronne, których bronić będziem niczym wojowie Krzywoustego miasta Głogowa oraz całego KGHM. Nic więc dziwnego, że i dyskusja rozpęta