EN

16.04.2024, 10:09 Wersja do druku

Hamlx

„Casting” w reż. Mateusza Atmana i Agnieszki Jakimiak w Warszawie w Teatrze Collegium Nobilium w Warszawie. Pisze Szymon Kazimierczak, członek Komisji Artystycznej 30. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. 

fot. Bartek Warzecha

Czy dyplom to casting? Pierwszy krok w ramiona rzeczywistości rynkowej? Aktorska rola w bezpiecznych murach szkoły teatralnej jako forma ogłoszenia: „szukam pracy”? Tak, to w spektaklach dyplomowych młodzi aktorzy i aktorki często po raz pierwszy oglądani są przez potencjalnych pracodawców. Jeśli nie dostaną propozycji etatu w teatrze, jeśli nie uda im się sprzedać swoich umiejętności, w porę wskoczyć do wagonu z napisem „kariera”, wówczas obecność na castingach pewnie stanie się dla nich zawodową codziennością. „Casting” brzmi może nie najgorzej, ale nie ma co się czarować: jest to tak naprawdę rozmowa o pracę. Aktorstwo zaś to zawód, podlega więc prawom rynku. Cóż, że ów rynek nie do końca uregulowany, że wolnym strzelcom w tej branży nadal niełatwo o bezpieczeństwo socjalne, że absolwenci i absolwentki szkół teatralnych także bywają bohaterami prekariackich scenariuszy. Łapie się w nich dżoby, lepsze, gorsze. Albo się nie łapie. Rywalizuje. Być może rewiduje ambicje. Wiąże koniec z końcem, albo właśnie się nie wiąże. Wszystko to, co w kapitalizmie lubimy najbardziej.

Nic dziwnego, że pod taką presją młodzi aktorzy wymyślają sobie maski na ewentualność rekrutacji do spektaklu Warlikowskiego, osobne do rozmowy w krakowskim Starym, opcjonalnie też do Rampy i Kwadratu, a i na casting do epizodu w Rodzince.pl z pewnością także znajdzie się odpowiednia poza. By zostać zauważoną, dobrze jest być osobowością niepowtarzalną, ale i reprezentować typ, dla którego istnieje w kulturze jakieś rozpoznawalne odniesienie. O, ten ma vibe Bartka Bieleni, a ten z czarnymi włosami – patrzcie, prawie jak Jim Morrison! Tak w każdym razie w spektaklu Agnieszki Jakimiak i Mateusza Atmana – pół-ironicznie, pół-serio – kombinuje szóstka młodych osób, w przededniu ukończenia wydziału aktorskiego. Nie tyle podważając urynkowione myślenie o roli spektaklu dyplomowego – nie miejsce to na taką nierówną walkę – co raczej je problematyzując i wchodząc z nim w dyskusję. Casting to żadna utopia, w której z drogi artystycznej ruguje się rynkowe mechanizmy, gdzie znikają jakiekolwiek oczekiwania wobec aktorów. Ze sceny Collegium Nobilium padają za to pytania, co taka właśnie, a nie inna rzeczywistość oznacza dla kondycji młodego artysty. Powtórzony zostaje też stary dylemat, czy aktorstwo jest sztuką twórczą czy odtwórczą – powtórzone w porę, bo wobec ekspansji nowych modeli aktorstwa zaangażowanego czy performatywnego.

Emilia Florczak, Maciej Karbowski, Michał Kaszyński, Kamil Książek, Helena Rząsa, Iga Szubelak i Hanna Wojtóściszyn w Castingu robią też w końcu to, co w formule spektaklu dyplomowego zrobić należy. Przedstawiają się, owszem, momentami jawnie się do nas mizdrzą, z pewnością chcą, potrzebują zostać zapamiętani. Mogą, dostali przecież bezpieczny cudzysłów, w ramach którego performują aktorskie przesłuchanie. W tle jednak buzują – myślę, że prawdziwe – ambicje, aspiracje, a może i po prostu niepokój o własną przyszłość. Oglądamy ich self-tape’y, w których każdy i każda mówi kilka zdań o sobie. Na pierwsze pytanie „Kim jesteś?”, odpowiadają często: „Nie wiem”. Patrzę na te nagrania i wzdrygam się, bo zamiast Gadających głów Krzysztofa Kieślowskiego przypomina mi się raczej otwarcie filmu Climax Gaspara Noe, gdzie z takich taśm padały radykalne deklaracje młodych performerów, bezwzględnie i straceńczo oddanych pracy w sztuce. Na szczęście jesteśmy w Akademii Teatralnej, dziś nikt nikogo nie zmusza tu do skoków w ciemność na główkę, pracuje się tu bezpiecznie i empatycznie. Bardzo chce się wierzyć, że zmiany te wyjdą młodym na dobre.

Mówiło się kiedyś, że na egzaminach aktorskich do Akademii Teatralnej często patrzy się na kandydatów jak na przyszłych Hamletów i przyszłe Raniewskie, ale nie wątpię, że na fali zmian pojawiły się zupełnie nowe kryteria. Casting pokazuje jednak przewrotnie, że współczesny teatr, choć bardzo się zmienił, wytworzył nowe klisze patrzenia na aktorstwo oraz nowe zestawy oczekiwań formułowane przez reżyserów, pedagogów, krytyków, czy rozmaitych kuratorów. Może używamy dziś bardziej empatycznego języka, ale hierarchia jak była, tak jest. Widać to w najważniejszej sekwencji spektaklu, w której aktorzy i aktorki proszeni są o zaprezentowanie słynnego monologu Hamleta.

W każdym z tych indywidualnych występów mniej liczy się, w jaki sposób zrealizowane zostały postawione zadania, co właściwie wynika z interpretacji słów „być albo nie być”, czy też jak aktorzy i aktorki ogrywają zgrany do bólu rekwizyt – ludzką czaszkę. Tematem nie są rozterki Hamleta, ale casting na Hamleta, czyli rozmowa o pracę, w której trzeba coś stworzyć, pozycjonując się wobec oczekiwań starszych przedstawicieli środowiska. Słyszymy głos z offu. Reżyserka Weronika Szczawińska prosi Macieja Karbowskiego o Hamleta „po prostu, osobistego”. Piotr Gruszczyński, dramaturg Nowego Teatru, zaczyna pytaniem: „Czy ciebie interesuje aktorstwo performatywne?”, zaś Kamil Książek odpowiada po prymusowsku: „Aktorstwo performatywne nie tylko mnie interesuje, ale teraz w tym momencie interesuje mnie być może nawet najbardziej ze wszystkich aktorstw na świecie”. Witold Mrozek, krytyk „Gazety Wyborczej” w teatrze szuka „politycznego zacięcia i zaangażowania” i o takiego Hamleta prosi Igę Szubelak. Aktorka wyciąga bęben i waląc w niego rytmicznie, skanduje fragment HamletMaszyny Heinera Müllera.

Nie zawsze jest dla mnie oczywiste, jakimi drogami chadza ironia Gen-Zetek, ale momentami miewałem wrażenie, że kandydaci i kandydatki na Hamleta trollowali przesłuchujących. Że w niektórych etiudach pojawiały się elementy pastiszu tych typów współczesnego teatru, które tak ceni starszyzna. Wydarzyła się tu w końcu i totalna rebelia, odrzucenie Hamleta – choć i to także jest przecież rodzajem performansu, przyswojonego już przez poprzednie pokolenia. Czy zatem „osobisty Hamlet” jest naprawdę osobisty, czy raczej staje się tylko kolejną castingową maską? Czy Hamlet performatywny nie reprodukuje przypadkiem gustu tych czy innych autorytetów? Ile faktycznie miejsca na indywidualną osobowość, wrażliwość i kreatywność jest w zadaniu „Hamlet polityczny”? Nie jest wcale prościej, gdy aktorzy i aktorki w późniejszych scenach, castingują sami siebie – być może zatem to nie w dziaderskich estetykach tkwi kłopot.

Kodą spektaklu jest znane twierdzenie o nieskończonej ilości małp, które naciskając losowe klawisze maszyny do pisania przez nieskończony czas, miałyby napisać każdy istniejący tekst, także Hamleta. Nie o rachunek prawdopodobieństwa tu jednak chodzi, gdy obsada Castingu zamienia się w człekokształtne bonobo. Raczej chyba o artystyczną sprawczość aktora, autentyczną i wolną od powierzchownego naśladownictwa. A w szerszym rozrachunku także o wyrwanie się z hamletycznej wątpliwości na rzecz jakiejś pewności. Choć czy nie są prawdziwymi osobami hamletycznymi właśnie te, które na pytanie „kim jesteś?” odpowiadają „nie wiem”? Ciekawe, jaki teatr snuje im się w głowach.

***

Mateusz Atman, Emilia Florczak, Agnieszka Jakimiak, Maciej Karbowski, Michał Kaszyński, Kamil Książek, Helena Rząsa, Iga Szubelak, Hanna Wojtóściszyn CASTING. Reżyseria Mateusz Atman i Agnieszka Jakimiak, choreografia: Oskar Malinowski, przestrzeń: Mateusz Atman i Nina Sakowska, kostiumy: Nina Sakowska, opracowanie muzyczne: Marek Zawadzki. Prapremiera w Teatrze Collegiuim Nobilium w Warszawie 12 stycznia 2024.

Źródło:

Materiał własny