Premiera szekspirowskiego "Hamleta" to zawsze oczekiwane wydarzenie. Po obejrzeniu spektaklu w poniedziałkowym Teatrze TV można dojść do wniosku, że sława tego dramatu jest mocno przesadzona - pisze
Małgorzata Piwowar w Rzeczpospolitej.
Historia nadwrażliwego duńskiego księcia borykającego się ze sobą i brutalną rzeczywistością jest arcydziełem teatru elżbietańskiego z przełomu XVI i XVII wieku. Niezliczone wystawienia i filmowe wersje dzieła przynoszą kolejne odczytania tego wielowarstwowego i ciągle aktualnego dramatu. Istnieje powiedzenie, że każde pokolenie ma, a przynajmniej mieć powinno swojego Hamleta. Także i Teatr TV posiada w swoich zasobach kilka wersji tego dramatu - poczynając od tej z 1971 roku zrealizowanej przez Józefa Grudę z Wacławem Ulewiczem w roli Hamleta, poprzez spektakl z 1974 wyreżyserowany przez Gustawa Holoubka, który w tytułowej roli obsadził Jana Englerta stawiając naprzeciw niego Zbigniewa Zapasiewicza jako Króla. Potem był jeszcze "Hamlet" w odczytaniu Jana Englerta, który powierzył kluczową rolę Janowi Fryczowi; Andrzeja Wajdy z kreacją Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej i wreszcie Łukasza Barczyka z Michałem Czerneckim (2004), pamiętany głównie z po