Po co robić teatr o tym, co wszyscy znamy z autopsji? - pyta Wojciech Wencel w Ozonie, na marginesie felietonów teatralnych Romana Pawłowskiego. - Ja na przykład chciałbym obejrzeć "Hamleta". Pamięta pan, jak pięknie recytował to kiedyś Gustaw Holoubek?
Wpłynąłem na dwumegabitowego przestwór Internetu. Wzrok nurza się w piksele i jak łódka brodzi. Śród fali list dyskusyjnych, śród linków powodzi, omijam kiepskie wiersze znajomych poetów. Już mrok zapada, nigdzie dobrego eseju. Patrzę w monitor, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi. Tam z dala błyszczy obłok? Tam jutrzenka wschodzi? To błyszczą teksty Romana Pawłowskiego w elektronicznym archiwum "Gazety Wyborczej"! "Scena wydaje się dzisiaj wyspą tolerancji na morzu homofobii"; "Jestem prawdopodobnie ostatnim krytykiem w Polsce, który zwalczałby goliznę na scenie"; "W tym sporze trudno mi zająć stanowisko, słabo znam się na wartościach katolickich"; "Jeżeli tak ma wyglądać reforma moralności w Polsce, to wyjeżdżam do Iraku". Już ta garstka cytatów przekonuje, że recenzent teatralny największego polskiego dziennika potrafi pisać zarazem kompetentnie i drapieżnie. Podczas gdy prawa półkula jego mózgu zastanawia się nad istotą nowoczesnego