- Postać Irydiona lepiliśmy wspólnie. Ja chciałem, żeby to był człowiek z krwi i kości. Młody mężczyzna taki jak ja, którego pojawienie się na scenie jest umotywowane. Te motywacje są różne, ale bardzo konkretne. Chciałem, żeby był bliski każdemu i wzbudzał zainteresowanie widzów - mówi KRZYSZTOF KWIATKOWSKI.
Recenzenci teatralni piszą, że "Irydion" w reżyserii Andrzeja Seweryna w Teatrze Polskim w Warszawie mógłby przejść bez echa, a tymczasem publiczność na stojąco dziękuje aktorom. Szczególnie panu. Czy pomysł odarcia Irydiona z koturnowości i patosu jest pana? - W trakcie pracy nad postacią Irydiona proponowałem Andrzejowi Sewerynowi różne rozwiązania poszczególnych scen, a on wybierał. Patrzył na to z boku, więc mógł oceniać, co dobre, a co złe. Postać Irydiona lepiliśmy wspólnie. Ja chciałem, żeby to był człowiek z krwi i kości. Młody mężczyzna taki jak ja, którego pojawienie się na scenie jest umotywowane. Te motywacje są różne, ale bardzo konkretne. Chciałem, żeby był bliski każdemu i wzbudzał zainteresowanie widzów. Akceptował pan momenty, gdy reżyser niebezpiecznie balansował na granicy kiczu i dobrego smaku, co stawiano mu w recenzjach jako zarzut? - Uważam, że takich momentów nie było. Bardzo mocno trzymaliśmy si�