Trwoga i wrzask. I wściekłość. Scena jest otwarta, kiedy wchodzimy do teatru, zwyczajna, trochę zakurzona; przyciemnia się nagle, zaludnia szarymi postaciami, oświatlanymi przelotnie pulsowaniem niezbyt jaskrawych świateł, wybucha wrzaskiem. Łomotaniem blach, krzykiem, nerwową szamotaniną. Dzieje się coś nieokreślonego lecz groźnego, trwa stan alarmu. Nagle wrzask cichnie, w jaskrawym świetle u szczytu centralnie poprowadzonych schodów pojawia się król. Młody jeszcze i krzepki, rzeczowo omawia sytuację Danii i jej zagrożenie ze strony Norwegów, referuje kroki, jakie podjął przeciw młodemu Fortynbrasowi, instruuje posłów. Potem dwornie wyraża zgodę na wyjazd Laertesa. Wszystko to dzieje się jak gdyby ponad owym wrzaskiem i trwogą. I teraz nam przedstawiają Hamleta. Jest to młody chłopak w czarnym kostiumie rozchełstanym na piersiach, obwieszony łańcuchem, na którym - jak przekonamy się w wielkiej scenie z Gertrudą - wisi medalion z portretem oj
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr, nr 10