Każdy nosi w sobie swojego Hamleta. Stwierdzenie takie posiada sens podwójny. W potocznej, obiegowej dialektyce przeciwstawia się zwykle człowieka refleksji człowiekowi czynu, myśliciela - działaczowi, artystę - politykowi itp. W gruncie jednak nie istnieje - lub przynajmniej nie powinien istnieć - czyn bez refleksji, działacz bez myśli, polityk bez wyobraźni. Liczne publikacje, dokumenty, pamiętniki mówią o chwilach, godzinach, dniach rozterki wodzów i generałów przed powzięciem ostatecznej decyzji. Wtedy właśnie wychodzi z ukrycia ów Hamlet (którego nawet żołnierz - jakkolwiek by się o tym inaczej myślało - nosi w tornistrze razem z buławą marszałka) i rozpoczyna swoją egzystencję. Każdy nosi w sobie swojego "Hamleta" również w drugim, węższym sensie. Myślę tu o ludziach związanych w ten lub inny sposób z teatrem. Każdy z nich ma innego, własnego "Hamleta", skrojonego, oczywiście, na jego miarę, Fidiasza lub krawca. Można go sobie np. w
Tytuł oryginalny
"Hamlet" opowiedziany przez Hanuszkiewicza
Źródło:
Materiał nadesłany