Oczekiwanie. Nerwy. Nadzieje. Pierwsza premiera sezonu w nowym, generalnie odnowionym, Teatrze Słowackiego. Jeszcze nie w tym głównym, wspaniale jaśniejącym pałacu na placu św. Ducha. Na razie w przycupniętej obok, również odnowionej Miniaturze. "Dzika kaczka" Ibsena. Dlaczego "Dzika kaczka"? I jeszcze w reżyserii Julii Wernio, dotychczasowej wiernej współpracowniczki Andrzeja Dziuka w zakopiańskim Teatrze Witkacego. Do głównej roli zaangażowany gościnnie Franciszek Muła, niegdyś aktor-symbol Teatru STU. Zdumiewające zestawienia. Ale co można dziś zrobić z "Dziką kaczką"? Rozumiałbym "Klątwę" (cóż za dramat na czasie! najlepsza polska sztuka o nietolerancji), rozumiałbym nawet "Czekając na Godota". Ale "Dzika kaczka"? Pierwsza scena rozgrywa się w foyer teatru, w "salonie" pana Werle, bogatego fabrykanta, i jest całkowicie niezrozumiała. Aktorzy bezradnie biegają i wykrzykują jakieś strzępy informacji, które bodaj mają p
Tytuł oryginalny
Hamlet na strychu
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 223