EN

20.06.2009 Wersja do druku

Hamlet dekonstrukcja

Słowa, słowa, słowa - to jedne z najsłynniejszych słów księcia Hamleta. W "Hamlecie", wyreżyserowanym przez znanego włoskiego reżysera Roberto Bacciego, padają na samym wstępie, zanim jeszcze widzowie zdążą dobrze usadowić się w fotelach - pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Publiczność ogląda rodzaj pantomimicznej uwertury: aktorzy, wszyscy okutani w szermiercze kostiumy, zastygają w efektownych układach i ożywają, gdy padają "słowa, słowa, słowa"... Czyżby reżyser chciał nas przekonać, że słowami możemy stwarzać rzeczywistość, wprawiać ją w ruch? Tak właśnie dzieje się w jego przedstawieniu. Historię (zresztą od końca) opowiada nam sam Hamlet, księga z zapisanym tekstem sztuki jest ważnym rekwizytem, a aktorzy, kiedy zdejmują szermiercze maski, okazują się raz Ofelią, a raz Gertrudą, raz Klaudiuszem, a raz Laertesem. Tak, jakbyśmy sami z siebie nie wiedzieli, kim jesteśmy, i rozstrzygało o tym to, co jest o nas mówione albo co my sami mówimy. Przedstawienie Bacciego ogląda się niełatwo, bo kiedy aktorzy nie identyfikują się z postaciami, nie identyfikują się z nimi także widzowie. Nie sposób w tym "Hamlecie" przejąc się śmiercią Ofelii czy oburzyć na szubrawca Poloniusza. Sztuka opowiada nie o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Hamlet dekonstrukcja

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Dziennik Bałtycki nr 143

Autor:

Jarosław Zalesiński

Data:

20.06.2009

Wątki tematyczne