Każda epoka ma swego "Hamleta" i swojego Hamleta. Niezbyt dawno wystawiano (raczej interpretowano i pod tym kątem opisywano) "Hamleta" po określonym zjeździe, a nawet plenum. Hamlet zaś czytał nie "Próby", ale "Złego" lub zjazdowe referaty. Jeśli nawet tamci interpretatorzy nie mieli racji, pozostaje faktem, że każda inscenizacja "Hamleta" jest teatralnymi świętem. Pozostaje też faktem, że należy tak grać sztukę, by trafiała do wrażliwości współczesnego odbiorcy. Tymczasem w finale wrocławskiego spektaklu, kiedy trup ścielił się gęsto, na sali rozległ się śmiech. I nie był to ten nerwowy, stłumiony chichot wydzierający się ze ściśniętego gardła. Było po prostu "śmieszno", bo ze śmieszną zawziętością walił rapierem Bogusław Linda i śmiesznie podrygiwał i pokwikiwał wijący się niemal na proscenium Igor Przegrodzki. Właśnie. Nawet temu wytrawnemu i wybitnemu artyście zdarzyły się tym razem potężne "kiksy" (poza finałem także
Źródło:
Materiał nadesłany
"Słowo Polskie" nr 268