Klasyk zjeżdża w dół: on sam, Autor, uważał swój słynny utwór za tragedię przeznaczenia, reżyserzy nasi zrozumieli go jako dramat kłamstwa, warszawska publiczność natomiast potraktowała go jak komedię. Asumpt w tej mierze daje jej co prawda Henryk Borowski tworzący w tym ponurym dramacie postać farsową. Jest to pokaz twórczości rzetelnej, ale od rzeczy. Nieświadoma tego publiczność reaguje wiec śmiechem również i na postać tworzoną przez Edmunda Fettinga, chociaż Fetting nie daje po temu nawet cienia powodu. Tak dramatyczny nastrój rwie się co chwila i czwórka aktorów (Fetting, Morawski, Pakulnis, Mikołajska) musi dawać sobie z tym radę samotnie i bez ratunku. Bo i ponura, bura kolorystyka scenografii, mająca łopatologicznie sugerować nastrój bury i ponury, skoro jest drugim grzybem w barszcz, tworzenie tego nastroju utrudnia. Pośrednią przeszkodę stanowi również szlachetna dyscyplina gestu i ruchu, słusznie nakazana aktorom, lecz uwydat
Tytuł oryginalny
Halina Mikołajska gra Ibsena
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 223