- W zawodzie się nie udzielam, mimo że sporo koleżanek z mojego pokolenia jest ciągle obecnych w serialach, a czasem nawet na scenie. Ja po prostu nie lubię i nie umiem zabiegać o angaż - mówi aktorka Halina Kowalska.
Niedawno ukazała się książka "Demony seksu", zbiór sześciu portretów znanych aktorek identyfikowanych z damskim erosem, amantek teatralnych i filmowych, w której autor, Krzysztof Tomasik, przedstawił także Panią. Jest Pani zadowolona z tego wizerunku? - Jestem. Napisał go bardzo rzetelnie, ograniczając się do warstwy artystycznej, filmowej i teatralnej, nie sięgając do robiących krzywdę plotek. Tylko tytuł mi się niezbyt spodobał - "Niewinność grzesznicy", tytuł jednego z moich przedstawień. Bo jaka ze mnie grzesznica? Zawsze byłam skromna, spokojna, daleko od jakichkolwiek ekscesów, w życiu szara mysz, od pół wieku mam tego samego męża. Co zatem skłoniło Panią do wyboru studiów aktorskich, prowadzących do zawodu raczej rzadko kojarzonego z cnotliwością? - Kiedy byłam małą dziewczynką, może dwunastoletnią i mieszkałam w małym miasteczku, chodziłam do kościoła. Bardzo podobała mi się rola księdza, rola kogoś, kogo wszyscy słuc