Dziwna sprawa z Teatrem Dramatycznym w Warszawie. Coraz częściej widzowie siedzą na scenie. A puste fotele na nie wykorzystanej widowni jakby z wyrzutem przypominają czasy, kiedy zasiadało w nich po sześciuset widzów, a nie setka, jak teraz w drewnianych ławach na scenie. O tempora, o mores! Ale ten starorzymski okrzyk dotyczy, obawiam się, nie tyle publiczności, co raczej dyrekcji. Ostatnio wystawiono w ten sposób "Magię grzechu" Pedro Calderona de la Barci, sztukę z połowy XVII w., zaliczającą się do hiszpańskiego gatunku "auto sacramental", czyli moralitetu alegorycznego. Mamy tu typowe dla hiszpańskiego katolicyzmu widzenie Świata, pokazane przez poetę za pomocą, starożytnych postaci. Uogólnienie osoby ludzkiej jest Ulissesem, który zawędrował na wyspę Circe. A ta ostatnia nieboga urosła do symbolu Grzechu. Człowiek jest wyposażony w Rozum, który przyjmuje postać księdza, Pokutę, Iris-dziewczynka rzucająca kwiatki na pr
Tytuł oryginalny
Halabardnicy do głównych ról
Źródło:
Materiał nadesłany
Polska Zbrojna nr 100