"Amadigi di Gaula" w reż. Cezarego Tomaszewskiego w Capelli Cracoviensis. Pisze Magda Huzarska w Dzienniku Polskim.
Perwersyjny seks, lesbijska miłość, odgłosy przeżywanego orgazmu, masturbacja, erotyczne gadżety, nagość, zombi, mężczyzna w pończochach przypiętych do podwiązek i kobiety w czarnych body, a na dodatek akty sadomaso i autoagresji. Händel powinien przewrócić się w trumnie na wieść o tym, co w Capelli Cracoviensis zrobiono z jego barokową operą "Amadigi di Gaula". Ja jednak w trakcie spektaklu wyobraziłam sobie, że gdzieś tam pod wiekiem trumny kompozytor z przejęcia obgryzał tylko paznokcie. To upiorne skojarzenie było jak najbardziej adekwatne, bo szaleństwo, jakie zaproponowali krakowscy artyści nawet w zaświatach powinno zrobić na twórcy wrażenie. Ale zacznijmy od początku. Kilka dni temu w mieście pojawiły się afisze z czterema roznegliżowanymi śpiewaczkami. Od razu pozazdrościłam dyrektorowi Capelli, Janowi Tomaszowi Adamusowi pomysłu, bo co jak co, ale nagość potrafi przyciągnąć nawet najbardziej konserwatywnych widzów. Zresztą dy