"Orfeusz i Eurydyka" Christopha Willibalda Glucka w reż. Magdaleny Piekorz w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Opera "Orfeusz i Eurydyka" znana jest z arii o utraconej Eurydyce i ze szczęśliwego zakończenia mitologicznej opowieści. Pokazania, jak ogromna miłość jest w stanie pokonać śmierć, podjęła się reżyserka filmowa Magdalena Piekorz. Wyposażyła oboje śpiewających bohaterów w tanecznego odpowiednika, aby peregrynacjom w zaświatach nadać symboliczny i poetycki charakter. Bardzo przekonująco wypadła rola Orfeusza, którą powierzono nie jak w tradycji dawnych oper głosom kobiecym, ale mężczyźnie, do tego basowi. Artur Janda wywiązał się z zadania wyśmienicie, a towarzyszyła mu orkiestra instrumentów historycznych. Nastrój antyku podkreślały interesujące kostiumy i makijaż artystów.