"Carmen" w reż. Laco Adamik w Operze Krakowskiej. Pisze Paweł Dybicz w Przeglądzie.
"Carmen" to "Carmen". I tylko wyjątkowi nieudacznicy mogą odstraszyć od tego arcydzieła. Do "Carmen" w Operze Krakowskiej wzięli się profesjonaliści, toteż uwzględniając jeszcze doborową obsadę, nie trzeba się martwić o losy inscenizacji. Na premierze nie tylko widzowie bardziej się martwili o zdrowie Małgorzaty Walewskiej, która straciła przytomność po I akcie i została hospitalizowana. Zastąpiła ją Monika Lendzion, co oczywiście zburzyło układ obsady w kolejnych dniach. Nazwisko Laco Adamika gwarantowało, że nie udziwni on przedstawienia, a z Carmen nie zrobi transseksualisty. Jeżeli już doszukiwać się nowatorskich skojarzeń, to w tańcu przy rurze podczas "Habanery". Zadziwia jeszcze dym z cygar. Czy pokazując Sewillę z tamtych czasów, chciał udowodnić, że nie tylko kokoty, ale nawet damy z towarzystwa chodziły z cygarem w ustach? O ile pewne elementy reżyserii mogą zastanawiać, o tyle główni wykonawcy nie zawiedli. Ściągnięta w try