Był rok 1946, może 1947, kiedy u dyrektora Centralnego Biura Koncertowego, Gerarda Gadejskiego, przypadkowo poznałem panią Wierę Gran. Bardzo piękną i popularną wówczas w Warszawie śpiewaczkę. Wcześniej widywałem ją już na estradzie, bodaj na jakimś recitalu w "Romie" (wtedy parlament i kabarety, występy baletowe i zgromadzenia publiczne korzystały z tej samej sali, gdzie obecnie zagnieździła się Operetka). Nie wiem, czy u Gadejskiego zamieniłem z panią Gran więcej niż dwa - trzy zdania. Zrobiła na mnie wrażenie jej wielka, wyrazista uroda, jeszcze wspanialsza oglądana teraz z bliska niż na scenie. Artystka miała niski, zmysłowy głos i sentymentalny repertuar interpretowany w guście męskiej części widowni. Wszyscy, na każdym koncercie, oczekiwali na jej przedwojenny jeszcze przebój: "List". Potem Wierę Gran straciłem z oczu. Słyszałem, że wyemigrowała do Izraela. Później ktoś mi powiedział, że natychmiast po przybyciu, jeszcze na
Źródło:
Materiał nadesłany
Zdanie nr 9