EN

18.04.1959 Wersja do druku

"Gwałtu co się dzieje"

Pójść do teatru na tragedię i wyjść zmęczonym - to źle, ale jeszcze nie najgorzej. Może tragedia była po prostu nudną piłą; a może jej głębie i nasilenia emocjonalne przerosły naszą kilkugodzinną wydolność psychiczną. Ale pójść na komedię, ba, lekką krotochwilę i wyjść kompletnie wyplutym - to nie tylko źle, to najgorzej. To luksus duchowy, na jaki nas nie stać.

"Gwałtu co się dzieje" na pewno nie należy do arcydzieł fredrowskich natchnień. W obfitym dorobku komediopisarza ten drobiazg traktowało się zawsze marginesowo. Choć Boy Żeleński, zapamiętały rewizjonista ustalonych opinii historyczno-literackich, rad by mu przypisać "skarby samorodnego humoru i przednich wartości teatralnych"; i choć nazywa go nawet "klejnocikiem"... Taki już nawyk rewizjonizmu, że za wszelką cenę musi coś odkryć. Zlekceważy zdobycze główne, o reputacji tak ustalonej, że aż banalne - i przekornie lansować będzie marginesy. Dla podobnych zapewne powodów teatr nowohucki postanowił "Gwałtu co się dzieje" wydobyć z zapomnienia; co tu gadać - zasłużonego. Z drugiej jednak strony wcale się nie dziwię, że scena ambitna przetrząsa dorobek fredrowski w poszukiwaniu czegoś nowego, Fredro jest wielki, Fredrę trzeba grać. Ale właśnie on nastręcza dzisiaj nie lada kłopoty. Sporo z jego dawnych inscenizacji należy do dziejów teatru;

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

"Gwałtu co się dzieje"

Źródło:

Materiał nadesłany

"Echo Krakowa" nr 121

Autor:

Ludwik Flaszen

Data:

18.04.1959

Realizacje repertuarowe