EN

29.03.2006 Wersja do druku

Gwałt na dramacie

Nie cichnie spór o inscenizacje klasyków. Reżyserów ingerujących w tekst nazywa się barbarzyńcami, wytacza się im procesy, oskarża o manipulacje. Jednak teatr grający sztuki "po bożemu" nigdy nie istniał - Joanna Derkaczew z Gazety Wyborczej rozmawia z dr hab. Dariuszem Kosińskim, specjalistą od scenicznych losów dramatu.

Może się wydawać, że przerabianie tekstów to wymysł ostatnich lat. Tymczasem nie ma nic bardziej bliskiego polskiej tradycji teatralnej niż niewierność wobec autora. Ojciec sceny narodowej Wojciech Bogusławski dopisywał Szekspirowi szczęśliwe zakończenia, a nazwisk autorów współczesnych nawet nie umieszczał na afiszach. Wiek XIX bez skrupułów ciął i poprawiał ich teksty. Dziś teatr służący do wystawiania dramatów jest w odwrocie, a ostatnie kilkanaście lat nazywa się nawet epoką teatru "postdramatycznego". Joanna Derkaczew: Coraz głośniej mówi się, że reżyserzy gwałcą autorów. Maja Kleczewska, Jan Klata, Michał Zadara nie szanują klasyki, Monika Strzępka w Jeleniej Górze łamie prawa autorskie. Do czego odwołują się ludzie, żądający - jak Jerzy Stuhr - by teksty dramatyczne wystawiać po bożemu? Dariusz Kosiński: Do utopii. Takiego żądania nie da się zrealizować, jeśli pisarz nie współpracuje przy spektaklu. Skąd więc prz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr i autor, czyli burzliwa historia gwałtów i niewierności

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 79/03.04

Autor:

Joanna Derkaczew

Data:

29.03.2006

Wątki tematyczne