"Zbrodnia i kara" w reż. Barbary Sass w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku.
"Zbrodnia i kara", co ją ponoć w warszawskim Ateneum wyreżyserowała Barbara Sass, to kolejny dowód, że gdy się nie wie, po co i jak inscenizować arcydzieła, lepiej zostawić je w spokoju. Klęska ma bowiem gorzki smak ośmieszenia. Rodion Romanowicz Raskolnikow zabił lichwiarkę i jej siostrę Lizawietę siekierą. Wszystko wskazuje na to, że do swej rozprawy z Dostojewskiem Barbara Sass użyła innego narzędzia. Być może był to tępy nożyk. Reżyser wydrapała nim ze "Zbrodni i kary" wszystkie sensy, całą tajemnicę, wreszcie filozoficzną treść powieści. Potraktowała Dostojewskiego niczym wielką a oporną rybę i bezlitośnie wypatroszyła, zabierając serce. Robiła to metodycznie i powoli, a więc efektem jest ponad trzygodzinny seans. Seans, na który nie należy wysyłać nawet największego wroga. A mogło być tak pięknie. W powodzi teatralnych klap z Dostojewskim na pierwszym planie (wymieńmy tylko "Biesy" Rudolfa Zioly i "Swidrygajłowa" Andrzeja Do