Festiwal klasyki polskiej bez Fredry, Zapolskiej, Bałuckiego, Rittnera musiał być repertuarowo jednostronny. Pokazano gusła, zwidy, omamienia. Z jednym wyjątkiem: gospodarz, Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu dał "Ermidę albo królewnę pasterską" Stanisława Herakliusza Lubomirskiego w reżyserii Krzysztofa Orzechowskiego. To znalezisko dramaturgiczne zakłóciło atmosferę psychodramy narodowej i egzystencjalnego tragizowania, na którą składały się realizacje (tekstów Schulza, Mickiewicza, Jasieńskiego, Gombrowicza, Witkacego, Wyspiańskiego i Leśmiana na dokładkę. Publiczność na ten koktajl szaleństwa i drwiny reagowała dość minorowo, nieco ożywiając się podczas spektakli studenckich, nudząc się klasycznie, choć bez determinacji. Na niektóre spektakle bez trudu można było dostać bilety, co należy w Opolu do rzadkości. Wróciła więc, jak co roku, kuluarowa dyskusja o potrzebie (lub nie) zwoływania konfrontacji, o trudnościach w
Tytuł oryginalny
Gusła, zwidy, opętania
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura Nr 118