Pewnego pięknego poranka, bodaj w okresie przygotowań do wystawienia "Śmierci na gruszy" w Ateneum, spacerowałem po Wybrzeżu Kościuszkowskim w towarzystwie Józefa Szajny, gawędząc o różnych sprawach. Zaczęliśmy wspominać premierę "Pustego pola" i wtedy uczyniłem uwagę, że dokonał on drastycznych zabiegów na tekście sztuki. Rozbił jego strukturę, czyniąc z realistycznego awangardowy dramat nonsensu, zbudowany ze strzępów zdań, uwag, myśli. W przedstawieniu rola wiodąca przypadła obrazowi, któremu zaledwie towarzyszyło słowo wyrwane z kontekstu, uwolnione z więzi logicznych, brzęczące niespokojnie po scenie... I wtedy Szajna powiedział: "Wie pan, ten spektakl najlepiej wypadł na festiwalu we Florencji. Tam ludzie już nic nie rozumieli z tekstu, nie znali przecież języka. Słowa stały się tylko dźwiękiem..." Identycznie dzieje się na ,,Gulgutierze" w Teatrze Studio. Wszystko zostało sprowadzone do ożywionej scenografii,
Tytuł oryginalny
Gulgutiera w Teatrze Studio
Źródło:
Materiał nadesłany
"Express Wieczorny" nr 84