W teatrze Szajny, gdy grana jest "Gulgutiera", najlepiej być obrazem. Wisi się na białej ścianie, w hallu. Ciepło, przyjemnie, pełna kultura. Znacznie gorzej być aktorem. Wisi się na połówce drewnianych drzwi mając usta zaklejone papką słów. Te słowa notowała pilnie pani Czanerle podczas seansów z Mistrzem. Zapisała cały kołonotatnik i dwa blok-notesy... Szajna jest człowiekiem teatru. Pani Czanerle jest człowiekiem "Teatru" (ukazuje się dwa razy w miesiącu). Zetkniecie tych osobowości przypomina zderzenie ekspresu Warszawa-Paryż z ciuchcią wąskotorowa. Fantazji i sile wizji plastycznych towarzyszy - oględnie mówiąc - młodopolszczyzna. Słowa toczą się jak kulki przeciwmolowe z plastikowego worka. Kiedy Szajna eksperymentuje, posługując się literaturą, jest to zjawisko ciekawe i znaczące. Chociażby jako próba pokonywania oporu tworzywa. Ujawniają się dzięki temu szwy, puste miejsca, niespodziewane olśnienia. Kiedy Szajna rezygnuje z literatu
Tytuł oryginalny
Gulgutiera w Studio
Źródło:
Materiał nadesłany
"Szpilki" nr 16