Polscy współcześni pisarze dramatyczni dzielą się na dwie heterie: realistów i szyderców (patrz: Marta Piwińska "Legenda romantyczna i szydercy"). Realiści jakoś nie umieją się pozbierać, piszą sztuki dla teatrów w terenie - nawet J.P. Gawlik, król Teatru Starego trafia ze swymi sztukami im dalej od Krakowa, tym lepiej. W opałach i niesławie u speców i snobów, próbują także realiści szydzić, choć im to słabo wychodzi i jeszcze pogłębia ich porażki. A tymczasem "Ktoś nowy" jest już kimś starym i derby w pałacu dawno się skończyły. Szydercom lepiej. Szydercy mają premiery w stolicy, mają nawet własne teatry. Powodzenie upaja. Trzeba więc poszydzić i z samych siebie. Różewicza "Na czworakach" jest takim samoszyderstwem, które krąży po teatrach w Polsce. Zapasiewicz zrobił z embriona - postać, Jarocki z kłębowiska - sztukę. Na scenę wstąpił Ireneusz Iredyński. Także pisarz utalentowany, który miałby wiele do powiedzenia. Ale mówi
Tytuł oryginalny
Gulgotanie
Źródło:
Materiał nadesłany
"Perspektywy" nr 14