EN

9.03.2008 Wersja do druku

Gucieńko lenił się...

Gucieńko był Gustawem-czarodziejem. Miał w sobie tę niesamowitą magię, że nawet kiedy czytał książkę telefoniczną, ludziom szły ciarki po plecach. A jego siła brała się z ogromnego skupienia i z ogromnej jednorazowej eksplozji - pisał w książce "Kalendarz i klepsydra", przyjaciel Gustaw Holoubka, Tadeusz Konwicki.

Tadeusz Konwicki pojawił się wczoraj [06 marca] po godz. 12 w warszawskiej kawiarni Czytelnika. Nie chciał komentować śmierci przyjaciela. - Nie jestem w stanie - powiedział, siadając przy stoliku na końcu sali, przy którym zazwyczaj się spotykali. W 1964 roku Konwicki poprosił Stanisława Dygata, by poznał go z Gustawem Holoubkiem. Ich znajomość zaowocowała współpracą przy czterech filmach. Od połowy lat 60. spotykali się w warszawskiej kawiarni Czytelnika, a później u Bliklego na Nowym Świecie. Literacki portret Holoubka Konwicki nakreślił w 1976 roku w książce "Kalendarz i klepsydra": "Gucieńko był Gustawem-czarodziejem. Miał w sobie tę niesamowitą magię, że nawet kiedy czytał książkę telefoniczną, ludziom szły ciarki po plecach. A jego siła brała się z ogromnego skupienia i z ogromnej jednorazowej eksplozji. Gucieńko nigdy nie próbował ról, to znaczy próbował, bezwstydnie markując. Gucieńko lenił się, a owo lenistwo było st

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Gucieńko lenił się...

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita online/07.03