- Zacząłem kosztować władzy. Jako dziekan, rektor, rektor. Mogę powiedzieć, że jest niebezpiecznym narkotykiem - mówi JAN ENGLERT, dyrektor Teatru Narodowgo w Warszawie.
Grzegorz Miecugow: Usłyszałem takie zdanie: "Englert to wieczny chłopak, jemu się wydaje, że wszystko przed nim, choć od życia wiele nie chce. Jakby się sprężył, to zagrałby na kortach Rolanda Garrosa". To prawda? Jan Englert [na zdjęciu]: Od życia specjalnie nie wymagam, to prawda, i gdyby nie kobiety, pewnie wegetowałbym w jakiejś kawalerce. Ale jeśli chodzi o korty, to tak naiwny nie jestem. Wieczny chłopak? Może. Staram się nie zauważać upływającego czasu. Był pan zaskoczony sześćdziesiątką? Ni cholery, (śmiech) Na razie, odpukać, żaden wiek mnie nie przeraził. Póki jestem sprawny, biegam. Nie mam nadzwyczajnych kłopotów ze zdrowiem. Okres gwarancyjny się skończył, rękojmia została, (śmiech) Jedno mi towarzyszy - lubię wyzwania. Nie umiem żyć spokojnie. Moja chłopięcość na tym polega, że mam bez przerwy coś do zrobienia. Przy czym, nie mam marzeń. Specjalnych marzeń artystycznych. Nigdy nie miałem. Mam cele i staram się je r