Jest w naszym pejzażu teatralnym zjawiskiem wyjątkowym, zjawiskiem, które oparło się sezonowym modom
"Stroje wieczorowe mile widziane" - taką niezwyczajną adnotacją opatrzono zaproszenie na najnowszą premierę w Centrum Sztuki Studio w Warszawie. Niezwyczajną, albowiem choć premiery w tym teatrze zawsze były ważnym wydarzeniem - towarzyskim i artystycznym - kanony premierowej mody nigdy nie były tu sprawą najistotniejszą. Obok wyszukanej elegancji widywało się tu wszak przykłady ostentacyjnej abnegacji; perły i korale sąsiadowały w zgodnej symbiozie z wytartym dżinsem i powyciąganymi swetrami. Skąd zatem taka zmiana? Ano stąd, że okazja nadarzyła się też niezwyczajna: Jerzy Grzegorzewski - twórca uważany przez wielu za artystę trudnego, wyrafinowanego - przygotował spektakl na motywach zaczerpniętych z klasycznych operetek Kalmana i Lehara. "Zadaniem krytyki Jest na ogół śledzenie tzw. linii repertuarowej. Czy Pan uważa, że tu się wszystko zgadza?" - pytała w przedpremierowej rozmowie Ewa Bułhak - wnikliwa komentator