W myślach próbuję przywołać i odtworzyć sceny dawno oglądanych spektakli. Ujrzeć je jeszcze raz w teatrze pamięci. Czy pozostały po nich tylko ślady? Ale przecież "ślady" w pamięci to już interpretacje i nie trzeba autorytetu Agambena, by je tak określić. Ostatecznie - wszystko jest interpretacją. Po co więc szukać śladów? Może po to, by wyjaśnić sobie własną drogę poznawania świata, która jest jednak w znacznej mierze drogą poprzez teatr. Z dawnych przedstawień pamiętam dość wyraźnie sceny początkowe. W tubusie kalejdoskopu przesuwają się pierwsze sceny spektakli Swinarskiego, Jarockiego, Grabowskiego, Lupy, Wajdy i wielu innych, równie wielkich. A jednak, mocą prawa grawitacji, z wirujących obrazów opada na dno pola widzenia ciągle ten sam początek - "Dziesięciu portretów z czajką w tle" Jerzego Grzegorzewskiego. Po prawie czterdziestu latach odtwarza się pierwsza ciemność i pierwsze światła spektaklu. Fiat lux. Na scenie panuje
Tytuł oryginalny
Grzegorzewski
Źródło:
Materiał nadesłany
"Teatr" nr 4