EN

27.02.2024, 13:20 Wersja do druku

Grzegorz Jarzyna: René Pollesch był bardziej intelektualistą niż artystą teatru

Jako reżyser Pollesch był bardziej intelektualistą niż artystą teatru. Był prekursorem, twórcą idącym swoją oryginalną ścieżką - powiedział PAP reżyser Grzegorz Jarzyna, wspominając zmarłego w poniedziałek niemieckiego inscenizatora René Pollescha.

fot. Omer Messinger/ PAP/EPA

W poniedziałek, w wieku 61 lat, zmarł René Pollesch - reżyser teatralny i dyrektor berlińskiego teatru Volksbühne. Współpracował z wieloma teatrami, także w Polsce, m.in. z TR Warszawa.

"René Pollesch był całkowicie oddany swojej pracy. Pamiętam go jako bardzo wrażliwego i delikatnego człowieka, ale też mocno skupionego, właściwie do granic permanentnego stresu. Zawsze widziałem go z papierosem, ustawialiśmy nawet dla niego w TR Warszawa wiadro z wodą, aby mógł ciągle palić w trakcie prób, bo nie potrafił ich prowadzić bez palenia" – powiedział PAP reżyser i były dyrektor artystyczny TR Warszawa Grzegorz Jarzyna.

W ocenie Jarzyny, "jak na reżysera, Pollesch był bardziej intelektualistą niż artystą". "Głęboko notował społeczną problematykę. Przede wszystkim interesował go człowiek w różnych tkankach i relacjach międzyludzkich. W swojej twórczości zajmował się również krytyką społecznych idei. Robił to w sposób bardzo bystry i inteligentny. Budował piętrowe konstrukcje, które poprzez śmiech i absurd trafiały do widza z przesłaniem. Określiłbym to jako postmodernistyczny, intelektualny teatr, w centrum którego był zawsze człowiek i relacje w społeczeństwie" – podkreślił.

"W swoich przedstawieniach Pollesch wyprzedzał swój czas. Zanim w Polsce zaczęła się na dobre dyskusja na temat pułapek globalnego kapitalizmu, on już o tym mówił. Mówił o kulturze konsumeryzmu, wielkich korporacjach, problemach z reprezentacją. Można powiedzieć, że publiczność dorastała do jego przestawień" - powiedział PAP Roman Pawłowski, dramaturg, publicysta, w latach 2014-2023 zastępca dyrektora artystycznego TR Warszawa do spraw programu.

Pollesch urodził się 29 października 1962 r. we Friedbergu w Hesji. W latach 1983-1989 studiował w Instytucie Teatrologii Stosowanej na uniwersytecie w Giessen, brał również udział w projektach scenicznych Heinera Müllera i George'a Taboriego. W 1996 r. otrzymał stypendium twórcze w Royal Court Theatre w Londynie, a rok później odbył rezydencję artystyczną w Akademie Schloss Solitude w Stuttgarcie. W latach 1999-2000 pracował jako dramaturg w Luzerne Theatre, a w 2001 r. – w Schauspielhaus w Hamburgu.

Z berlińskim teatrem Volksbühne związał się w latach 90. Związał się ze sceną na Prenzlauer Berg, w dawnej robotniczej dzielnicy Berlina Wschodniego. "Przez wiele lat Pollesch kreował tam swój bardzo specyficzny teatr polityczny, który ze względu na groteskową, burleskową formę, można by było nazwać polityczną komedią dell’arte. Krytykował w nim rzeczywistość różnego typu kapitalizmu i zmiany, które zachodziły wtedy w nowej stolicy zjednoczonych Niemiec, polegające na tym, że wielokulturowe społeczeństwo było coraz bardziej przejmowane i podbijane przez deweloperów oraz wielkie koncerny medialne" – powiedział Roman Pawłowski. "Pollesch śledził meandry kapitalizmu, zdobywając ogromne zainteresowanie młodej i lewicowo nastawionej berlińskiej publiczności, która mieszkała głównie właśnie w Prenzlauer Bergu" – dodał.

W latach 2001-2007 Pollesch kierował sceną Prater berlińskiego teatru Volksbühne. Od 2007 r. do końca sezonu 2016/17 reżyserował własne dramaty w Volksbühne. To wystawiane tam spektakle, szczególnie "Trylogia z Prateru" (2001-2002), przyniosły mu sławę w całej Europie. W 2002 r. otrzymał wyróżnienie dla autora roku przyznawane przez miesięcznik "Theater Heute". Z teatru odszedł w 2017 r., aby powrócić po czterech latach na stanowisko dyrektora artystycznego. "Zaproponował wówczas, po czasie kryzysu, powrót do wartości i idei pierwszej Volksbühne z lat 90., czyli teatru autorskiego nastawionego na współczesną dramaturgię i bardzo mocno naznaczonego charyzmą samego Pollescha" – podkreślił Pawłowski.

Opublikował m.in. "www-slums" (2003 r.), zbiór sztuk, wywiadów i tekstów "Liebe ist kaelter als das Kapital" (2009 r.) i wybór dramatów "Kill your Darlings: Plays". Dwukrotnie zdobył Nagrodę Dramatyczną Muelheim - w 2001 r. za "www-slums" i w 2006 r. za "Cappuccetto Rosso". W 2012 r. otrzymał Nagrodę im. Else Lasker-Schueler za całokształt dorobku artystycznego.

Regularnie współpracował z Deutsches Schauspielhaus w Hamburgu, Kammerspiele w Monachium, Burgtheater w Wiedniu, Schauspielhaus w Zurychu i Teatrem Narodowym w Stuttgarcie. Jako reżyser wystawił ponad 200 sztuk. Swoją twórczość prezentował w większych miastach w Niemczech i Austrii. Swoje sztuki reżyserował także z zespołami teatralnymi w Santiago, Sztokholmie, Tokio.

"Poza niemieckojęzycznym obszarem, Pollesch był praktycznie nieznany. Jedynym krajem, w którym rozwinął swoją pracę reżyserską i stał się znaną postacią była Polska. Stało się sto za sprawą TR Warszawa oraz ówczesnego dyrektora artystycznego tej sceny Grzegorza Jarzyny, który w 2007 roku zaprosił go do współpracy" – przypomniał Pawłowski. Na warszawskiej scenie Pollesch wyreżyserował swoje trzy autorskie spektakle: "Ragazzo dell’Europa", "Jackson Pollesch" i "Kalifornia/Grace Slick".

"Pollesch zafascynował mnie już wtedy, kiedy oglądałem jego spektakle na scenie w Prenzlauer Bergu. Zwróciłem uwagę na piętrowe konstrukcje, dystans, poczucie humoru. Zafascynowała mnie także tematyka jego sztuk, a także specyficzna estetyka, która była odmienna niż dotychczas, było w niej dużo kampu. W tych inscenizacjach ukazywał ciekawe wyobcowanie człowieka" – powiedział Grzegorz Jarzyna.

Roman Pawłowski prowadził rozmowy z Polleschem przy okazji trzeciego przedstawienia, które zostało wystawione na scenie TR Warszawa. "Rozmawiałem z nim w Berlinie, w 2016 r. Pamiętam, że spotykaliśmy się w kantynie Volksbühne po jego przedstawieniach. Niewątpliwie był osobowością. Zawsze chodził w skórzanej kurtce, bardzo dużo palił, popijał berlińskie piwo. Dyskutowaliśmy o tym, o czym może być kolejny zrealizowany w Warszawie jego spektakl. Wtedy w Polsce narastała fala prawicowego populizmu, ale Pollesch nie był zainteresowany lokalnym tematem. Zaproponował inną historię, dotyczącą - najogólniej mówiąc – ekspansji zachodniej cywilizacji, która najpierw rozszerzyła swoje granice na nową ziemie, dotarła do Ameryki, przetoczyła się przez cały kontynent aż do brzegów Pacyfików. Następnie, kiedy ląd się skończył, skierowała się w stronę kosmosu, wysłała człowieka na Księżyc, aby po latach wrócić na ziemię i rozszerzać dalej cywilizację w świecie wirtualnym. To, co wydawało się bardzo skomplikowaną, wyrafinowaną koncepcją filozoficzną, na scenie przybrało kształt niezwykle zabawnej konwencji, Pollesch pozostał wierny swojej koncepcji popularnego teatru politycznego" - wspominał. "Planowaliśmy kolejną współpracę z reżyserem, ale kiedy objął dyrekcję Volksbühne, musieliśmy ją przełożyć na przyszłość. Bardzo żałuję, że nie dojdzie już do czwartej premiery Pollescha w Warszawie" – podkreślił.

"Na początku był on w ogóle niezrozumiały przez naszą widownię. Tymi spektaklami wprowadzaliśmy innowatorską myśl oraz język teatru. Pollesch był prekursorem, twórcą idącym swoją oryginalną ściekżą" - podkreślił Jarzyna. Jak wskazał z kolei Pawłowski, Pollesch miał wpływ na działalność polskich twórców. "Inspirował Pawła Demirskiego i Monikę Strzępkę, którzy uprawiali podobny typ zaangażowanego teatru politycznego, atakującego establishment i biorącego w obronę grupy defaworyzowane" - wyjaśnił.

Źródło:

PAP