To, że urzędnicy dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego po macoszemu traktują kulturę, jest jasne od lat. W ciągu ostatniej dekady właściwie wszyscy wicemarszałkowie, którzy w swoich zadaniach mieli opiekę nad kulturą, od chodzenia do teatru, na koncert, do galerii woleli mecz tenisowy czy wyprawy w góry. Nic w tym złego, na zdrowie, ale... - komentarz Grzegorza Chojnowskiego ws. konkursu na dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu.
Zarządzając jakąś dziedziną lokalnego życia, mając wpływ na losy i kondycje instytucji, trzeba tę dziedzinę czuć, mieć wiedzę, znać mechanizmy, przewidywać konsekwencje decyzji, no i przede wszystkim rozmawiać, konsultować, chcieć wiedzieć. Tymczasem zarząd marszałkowski przyjął po prostu bezwarunkową zasadę: wszędzie konkurs. W instytucjach artystycznych nie jest to absolutnie najlepsze rozwiązanie, przeciwnie: często słabość organizatora. Często też, niestety, konkursy bywają jedynie pozorem, bo i tak wiadomo, że ma wygrać kandydat już wybrany. Dziś - po obserwacji doświadczeń nie tylko wrocławskich i dolnośląskich instytucji - uważam, że konkurs należy ogłaszać wtedy, gdy brakuje pomysłu, jest konflikt w środowisku, dzieje się przesilenie albo wtedy, gdy zbyt wielu dobrych i dostępnych kandydatów mamy w głowie (i wiemy, że ci kandydaci przyjmą zaproszenie do rywalizacji na programy). W kulturze liczy się budowany przez cho