- Jedną z rzeczy, które interesują mnie najbardziej, nie tylko w literaturze, ale w życiu generalnie, jest stykanie się kultur, przecinanie, mieszanie czy jak to tam nazwać - mówi GRZEGORZ BARTOS, powieściopisarz i dramaturg.
Marcin Kępa: W poprzednich odcinkach Atlasu, w kwestii swych literackich inspiracji Wojciech Pestka mówił o "świecie nieoszukanym" - głęboka wieś, Kresy, Ukraina, Białoruś; zaś Sebastian Równy, że woli "Polskę B". Prawdziwszą. Masz podobne odczucia? Grzegorz Bartos: Tak, mnie również bliżej do "Polski B" niż do świata maklerów giełdowych czy agentów służb specjalnych. Zdecydowanie bardziej mnie interesuje wyciąganie esencji ze zwykłych rzeczy, z codzienności, określanie jej smaku. Proste namiętności. I punkt widzenia ludzi, nieładnie ujmując, zwykłych. Zwyczajnych niezwyczajnych, choć tego określenia nie znoszę. Tych, którym nie najlepiej się wiedzie. Nasz wspólny znajomy, znający się na rzeczy, powiedział kiedyś, że piszesz "po amerykańsku". Behawioryzm w czystej postaci? Bogiem Ernest Hemingway? - Mnie samemu bliższy jest chociażby Kerouac ze swoją teorią "spontanicznej prozy". Jest wielu amerykańskich pisarzy, których ceni�