Niewątpliwie ma swą publiczność taki teatr, jaki od lat uprawiano na dużej scenie warszawskiego Polskiego i od jakiego młody dyrektor tej sceny Jarosław Kilian bynajmniej się nie odżegnuje. Teatr statyczny i hieratyczny, całkowicie skonwencjonalizowany, gdzie cały wysiłek aktorski zda się skupiać na tym, by w miarę umiejętności głośno, wyraźnie i poprawnie wypowiadać tekst. Gdzie interpretacja zatrzymuje się na poziomie podstawowym, zmieniając wielowarstwowe dzieła Szekspira czy Moliera w kostiumowe baśnie, niegłupie, fakt, ale w prymusowskiej staranności i w drętwym, staroświeckim stylu grania irytująco poczciwe czy, jakby powiedział Gombrowicz, upupione. W scenicznych obrazach Adama Kiliana ojca - przepięknych, skomponowanych jak łagodne pastele - najśmielsze prowokacje Don Juana gubią dramatyczne ostrze, przestają być brutalnym i ryzykownym indywidualnym wyzwaniem nieprzeciętnego człowieka, stają się cząstką, ot, grzecznej przypowiastki z m
Tytuł oryginalny
Grzeczny grzech
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 17