"Balladyna" w reż. Mariusza Pilawskiego w Teatrze Małym w Łodzi. Pisze Justyna Muszyńska-Szkodzik w Kalejdoskopie.
Wychodzi na świat Balladyna z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona wewnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i z ładu, jakim się wszystko dzieje na świecie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewa ręką ludzi szczepione - taką wizję dramatu przedstawił Juliusz Słowacki w liście do Zygmunta Krasińskiego. Czy ten obraz przyświecał Mariuszowi Pilawskiemu, reżyserowi najnowszej łódzkiej realizacji "Balladyny" w Teatrze Małym? Inscenizacja w bardzo grzeczny sposób oddaje historię o żądnej władzy dziewczynie z ludu, która trupami usłała drogę do tronu. Reżyser ostrożnie podejmuje ten Szekspirowski temat. Jego Balladyna to nie owładnięta obsesją mordu Lady Makbet, ale zagubiona dziewczyna, która wypada trochę mdło w wykonaniu Katarzyny Pilichowskiej, studentki IV roku Wydziału Aktorskiego łódzkiej filmówki. Niewinna słowiańska uroda zbrodniarki książkowo wręcz kontrastuje z jej morderczymi zapędami, ale