"Rasputin" Jolanty Janiczak w reż. Wiktora Rubina w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Joanna Puzyna-Chojka, członkini Komisji Artystycznej XXIV Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
"Punktem wyjścia jest fotografia rodziny" - mówi w kieleckim przedstawieniu Mikołaj II, który z pewnością przeczytał eseje Pierre'a Bourdieu i Rolanda Barthesa, bo wie już, że fotografia to nie tylko podstawa ustanowienia rodzinnej wspólnoty i główne źródło jej poczucia tożsamości, ale przede wszystkim przez zdolność unieruchomienia czasu jest podstawowym medium teatru śmierci. Jak zwykle w sztukach Jolanty Janiczak, postaci są przede wszystkimi nośnikami idei, które ścierają się w kulturoznawczym dyskursie. Oderwane od swoich biografii, żyją poza czasem historycznym - jako umarli/nieumarli, ożywiani dzięki "kliszom pamięci" wywiedzionym z fotografii, które - jak podpowiada Barthes - chcą zachować życie, a de facto stwarzają śmierć. Ostatni car jako główny reżyser tego teatru śmierci wielokrotnie próbuje uformować swoją rodzinę jak na znanej fotografii zrobionej kilka lat przed zagładą z rąk bolszewików (prawdopodobnie w 1914 roku). J