EN

27.03.2013 Wersja do druku

Gry wojenne - ostatni tom "Dzienników" Mrożka

Tak więc: dokonało się. Wraz z publikacją zapisów z lat 80. mamy już wszystkie trzy tomy "Dziennika" Sławomira Mrożka i można zacząć zastanawiać się, co z nim ("Dziennikiem", rzecz jasna, nie Sławomirem Mrożkiem, któremu wypada życzyć zdrowia, pieniędzy i poczesnego miejsca w historii literatury) począć i jak się wysłowić, gdy kto zapyta, czy warto brnąć przez przeszło dwa tysiące stron Mrożkowego diariusza - pisze Marcin Sendecki w Gazecie Wyborczej.

Pytanie jest poważne - i nie jest nowe. Już trzy lata temu, gdy wydano pierwszy tom "Dziennika" (z okresu 1962-69), zaczął się spór, czy mamy do czynienia z "literackim wydarzeniem dekady", czy też wydawniczym nieporozumieniem, na które należy utyskiwać, rozumiejąc wszakże merkantylne względy, które skłoniły klasyka do wyprzedaży czegoś, co niekoniecznie winno być upublicznione. A był to tom bodaj najciekawszy, najbardziej przekonywający, najbardziej instruktywny - przynoszący notatki 30-letniego pisarza, który decyduje się na emigrację, rozpoznaje się w nowym świecie, zmaga z (po trosze patronującym mu) Gombrowiczem, uczy się, chłonie niedostępne w PRL-u lektury, walczy o siebie jako człowieka i artystę, raz po raz nurzając się w mrokach swej jaźni. Tom drugi (z lat 70., wydany przed rokiem) stał się rzeczywiście czymś w rodzaju wydarzenia dekady, bo nie przypominam sobie, by wobec jakiegokolwiek innego żyjącego klasyka wyrażano żal, że

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Gry wojenne - ostatni tom "Dzienników" Mrożka

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online

Autor:

Marcin Sendecki

Data:

27.03.2013