Teatr przestaje być zależnym od literatury ilustratorem jej zawartości. Taki wniosek można przynajmniej wyciągnąć z zakończonej właśnie 65. edycji Festiwalu w Awinionie - pisze Piotr Gruszczyński w Gazecie Wyborczej.
Wśród propozycji tegorocznego repertuaru spektakle inscenizujące teksty, wszystko jedno czy klasyczne, czy współczesne, znalazły się w zdecydowanej mniejszości. Nie tylko za sprawą tegorocznego artysty stowarzyszonego Borisa Charmatza, który jest choreografem, siłą rzeczy więc program obfitował w propozycje teatru tańca. Coraz mniej jest reżyserów, których interesuje mówienie cudzymi słowami. Przepisanie tekstu, pozbycie się go, czy stworzenie kompleksowej adaptacji nie jest rzecz jasna ani gwarantem sukcesu, ani przejawem awangardowej postawy twórców. To praktyka od dawna w teatrze stosowana, a jednak jej miażdżąca przewaga na festiwalu organizowanym we Francji, w której teatr tradycyjnie jest wiernym sługą słowa, świadczy o definitywnej odmianie. Dzięki temu teatr coraz częściej wypełniają nasze własne, a nie cudze emocje. Każda kwestia czy gest zaczyna odnosić się do nas, a nie jakichś poetyckich istot, które żyły kilka tysięcy, kilkaset