Grotowski miał we krwi otwarty teatr publiczny, a (...) rewolucyjne zjazdy podobne są do działań teatralnych. Uwielbiał polemiki. Jednego dnia przemawiał kilkanaście razy. I zawsze "w kwestii formalnej" - Robert Jarocki snuje opowieść o Jerzym Grotowskim w miesięczniku Teatr.
Było to chyba w połowie października 1956 roku. Właśnie od paru miesięcy miałem telefon, co było rzadkością w tamtych czasach, ale wynikało z tego, że działałem jako początkujący dziennikarz, choć jeszcze studiowałem, i z jakiejś tam protekcji ten telefon mi zainstalowano. Dzięki temu Jurek mógł do mnie bezpośrednio z Moskwy zadzwonić (przedtem też kontaktowaliśmy się telefonicznie, ale albo o umówionej porze na poczcie głównej, albo u kogoś ze znajomych). Słyszę głos brata, który powiada: "Będę mówił krótko, bo mam za kilkanaście minut zagrać etiudę na scenie GITIS-u. Za kilka dni przyjedzie do Warszawy mój kolega z GITIS-u, z którym się zaprzyjaźniłem - Jerzy Grotowski. On ci wyjaśni, jaki jest jego status, ale prawdopodobnie już nie wróci do Moskwy. Ma problemy zdrowotne, o których może ci opowie. Bardzo go lubię i chciałbym, żebyś mu pomógł". Na moje pytanie, w jaki sposób mogę mu pomóc, Jurek powiedział: "No wiesz, o