"Greta Garbo przyjechała" w reż Anny Augustynowicz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Paweł Soszyński w dwutygodniku.com
Największy zawód w spektaklu Augustynowicz sprawia obiecujący pomysł obsadzenia w tytułowej roli mężczyzny - ten wywrotowy zabieg staje się zbyt łatwo jedynie paliwem dla obyczajowej komedii. Problem jest już z samą sztuką Franka McGuinnessa - luźną fantazją na temat pobytu szwedzkiej ikony w prowincjonalnej irlandzkiej rezydencji angielskiego malarza. Doskonały pomysł, by tę po części autentyczną wizytę wziąć na warsztat, grzebie dramaturgiczna mielizna tekstu. Sztampowy konflikt między gospodarzem Anglikiem i irlandzką służbą. Sama Garbo - magnetyczna osobowość, która w sentencjonalnych kwestiach przyciąga do siebie co najwyżej frazesy i wątpliwej jakości kalambury, od jakich roi się w zwyczajowych portretach tajemniczej gwiazdy. Wreszcie symboliczny krzyk pawia, klamra spinająca realność sceny z mitotwórczym blaskiem kinowego ekranu - koncept, który zbyt nachalnie (i nieskutecznie), daje do zrozumienia, że w tej komedii chodzi o wielkie