- Od trzech lat jestem na etacie w Teatrze Śląskim w Katowicach, od dwunastu gram w "Cholonku". Po trzech dekadach opuściłam Teatr Polski w Bielsku-Białej. Zrobiłam wszystko, by wrócić na Śląsk i jednocześnie poczułam, że nie mam już siły kursować między Katowicami a Bielskiem-Białą. I czuję, że dobrze zrobiłam. Tutaj mam okazję wciąż rozwijać swój talent aktorski - mówi Grażyna Bułka.
Mój Śląsk był prosty, szczery i dobry. Wszyscy żyli ze sobą blisko. Nie baliśmy się niczego. Wiem, że taki Śląsk już nie wróci, ale tęsknię za nim. Rozmowa z aktorką Grażyną Bułką Marta Odziomek: W Teatrze Korez odbyła się premiera monodramu "Mianujom mie Hanka". Który to pani monodram w ponadtrzydziestoletniej karierze scenicznej? Grażyna Bułka: Na szczęście drugi. Dlaczego na szczęście i dlaczego dopiero drugi? - Dla mnie aż drugi, ponieważ nie lubię monodramów i nigdy nie chciałam w nich grać. To jest koszmarna robota. Ostatnia rzecz, jaką mogłabym wykonywać w swojej pracy. To po co pani w nich gra? - Może najpierw opowiem o tym pierwszym. Jego premiera odbyła się też w Teatrze Korez, dwa lata temu. Była to "Poczekalnia" w reżyserii Joanny Zdrady, do której tekst napisał mój syn Piotr, również aktor. Obiecałam mu kiedyś, że zagram w jego sztuce. A że synowi się nie odmawia, no to w niej zagrałam. To monodram o