Wśród autorów dzieł wykorzystywanych na teatralnej scenie są tacy, których zadowala już zwyczajna "dobra robota". Inni nie znoszą jednak najsolidniejszej nawet przeciętności, utwory ich ożywają dopiero dzięki nietuzinkowym realizacjom. Dla przykładu: można czerpać jaką taką satysfakcję z porządnej, choć wyzbytej polotu inscenizacji "Hamleta", lecz wystawiony "po bożemu" "Król Edyp" będzie już raczej trudny do zniesienia; szkolne przedstawienia fredrowskie były niegdyś chlebem powszednim naszych teatrów, utrzymane na tym samym poziomie inscenizacje romantyków - już tylko ich zakałą... Nawet jeśli zaproponowany podział wyda się komuś zbyt subiektywny i trywialny, to da się on zastosować przynajmniej w niektórych sytuacjach, np. w przypadku opętanego obsesją wielkości Witolda Gombrowicza. Jego dzieło bez większych skrupułów zakwalifikować można do drugiej z wymienionych grup. Potwierdzeniem tej prowizorycznej tezy może
Tytuł oryginalny
Granice przyzwoitości
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 9