Po wyjściu ze spektaklu w pamięci pozostaje raczej kompozycja rytmów i kolorów niż słowa, które padły - o spektaklu "Jak być kochaną" w reż. Weroniki Szczawińskiej prezentowanym na 32 Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.
Słowo, gest, znak, przedmiot. Co może przywołać opowieść sprzed lat, o której chciałoby się tak naprawdę zapomnieć? W spektaklu Weroniki Szczawińskiej ważne stają się nie tyle związane ze wspomnieniami emocje bohaterów, ile przede wszystkim sama zdolność do odtworzenia wydarzeń. Felicja nie potrafi zrobić tego chronologicznie i kompletnie. Jej opowieść rwie się, jest niespójna i fragmentaryczna. Często brakuje jej słów, musi zastępować je wydawaniem dźwięków bądź pantomimicznym odtworzeniem sytuacji. Czasem udaje jej się w ten sposób przywołać właściwe słowa, dzięki czemu możliwe staje się zrekonstruowanie całej sceny. Ale i tu pamięć płata figle. O wiele lepiej bowiem pamięta szczegóły nieistotne, jak choćby instrukcja udzielana przez załogę samolotu podczas lotu czy fragment z jednego odcinka radiowego serialu. Ucieka natomiast to, co naprawdę ważne. Kiedy pod koniec przedstawienia historia się domyka, miałam wrażenie, że n