Co można, a czego nie można wyrazić gestem; co można - gestem utanecznionym, gestem zrytmizowanym, gestem skomponowanym przedstawić? Jakie są granice gestu jako znaku, jako przekaziciela, jako nosiciela treści, jako symbolu? Takie pytania zadawałem sobie oglądając najnowszy spektakl Wrocławskiej Pantomimy - "Odejście Fausta" Henryka Tomaszewskiego, ze scenografią Władysława Wigury, muzyką Hectora Berlioza i wstawkami pop-jazzu. Tomaszewski sięgnął po temat Fausta. Wystarczy uświadomić sobie, czym jest ów temat, jakie miejsce zajmuje w naszej zachodniej kulturze od blisko dwustu lat - aby ocenić wagę samego przedsięwzięcia. Od czasu, gdy Goethe wzniósł temat starej, średniowiecznej legendy na niedościgłe wyżyny arcydzieła, gdy ukazał jak niesłychaną głębię i jakie bogactwo myśli, idei kryje w sobie ów mit - wątek "faustyczny" nęci, wciąga, uwodzi, podnieca wyobraźnię kompozytorów, pisarzy, twórców teatru... Mit Fausta idealnie rezonowa
Tytuł oryginalny
Granice gestu
Źródło:
Materiał nadesłany
Jazz nr 7-8